img_4_wynikPołamane drzewa, zniszczone banery reklamowe, zniszczone stoiska handlowe, pozrywane linie wysokiego napięcia, straż pożarna pracująca praktycznie bez przerwy. Tak wyglądała dzisiejsza noc w Poznaniu.


Około godziny 20, zdenerwowały mnie spadki napięcia, które powodowały wyłączanie się telewizora. Spojrzałem za okno. – Zaczyna się – pomyślałem. Minęło parę chwil, gdy w kilkuminutowych odstępach czasu, z pobliskiej remizy strażackiej, wyjechały 3 wozy.

Media straszyły nas wiatrem od samego rana, więc siedzieliśmy w domu jak mysz pod miotłą. Nagrzewaliśmy na zapas mieszkanie. Może to śmieszne, ale baliśmy się, że jak wyłączą prąd, to nasze 9 miesięczne maleństwo zmarznie w nocy. Na szczęście nie wyłączyli. Za to ja nie mogłem się oprzeć pokusie. Wziąłem aparat i koło 3 w nocy wyruszyłem oglądać efekty kończącej się wichury.

Minęła mnie straż pożarna na sygnale. Jechała poza miasto. Ja ruszyłem w przeciwną stronę. Obraz, jaki zastałem, robił piorunujące wrażenie. W samym centrum poprzewracane stragany handlowe. Co parę ulic wozy straży pożarnej na sygnale. Sporo połamanych drzew, większość już pociętych i poukładanych na chodnikach. Połamane płoty, poprzewracane banery reklamowe. Gdy stawałem, by uwiecznić zniszczenia, miałem wrażenie, że podmuchy wiatru porwą mi samochód, o aparacie nie wspominając.

Rundka po Poznaniu trwała godzinę. Miasto jeszcze spało, a ja siedziałem pisząc ten materiał i zastanawiałem się, co dziś rano usłyszę w TV na temat wichur w Polsce. Mam nadzieję, że tylko na takich zniszczeniach, jakie ja zaobserwowałem się skończy, a wiatr za oknem przestanie w końcu wiać.