Weekend zapowiadał się ciekawie. Ustaliliśmy z Reginą trasę i jedziemy. Ona na swojej Kawasaki ER-5 ja na mojej Kawasaki ZZR. Bocznymi drogami nad morze i z powrotem (Na głównych tłok). Powoli (To pierwsza trasa Reginy na motocyklu) Jedziemy spokojnie, zgodnie za założeniem. Maksymalnie 80 – 100 km/h. Rzadko szybciej. Samochody w zdecydowanej większości nas wyprzedzają. Jadę blisko Reginy, tuż za nią. Chce wymusić od kierowców aut wyprzedzanie nas razem. Nie pozwalam na wciskanie się miedzy mnie a Regi.

Poznań – Wągrowiec. 30 km przed Wągrowcem. Do wyprzedzania zabiera się BMW seri 5. Duże i szybkie auto. Nagle, gdy już wyprzedził Regi i powinien wjezdzać na jej pas, coś się stało. Auto zaczyna tańczyć na lewym pasie. O k…a – myśle – niedobrze. BMW skręca z impetem w prawo (pierwsza moja myśl „Jeeessu uderzy w Regine”) Na szczeście przelatuje tuż przed nią. Regina zachowuje się jakby zjeżdziła motocyklem całe życie. Nie panikuje. Nie wykonuje żadnego gwałtownego ruchu. Na chwile wdusza hamulec (widze to po lampie stopu) i widząc ze BMW kieruje się do rowu po prawej stronie odbija lekko w lewo. Uff – myślę – będzie dobrze. Auto uderza w rów z niesamowitą siła i … odbija się od niego, wylatuje w powietrze i znów kieruje się prosto na nas. O centymetry mija Regine w pozycji pionowej – moge sie cieszyć widokiem podwozia. Kiedy już wiem że Regi wyjdzie z tego bez szwanku, ulga jak cholera, a za chwilę myśl: o k…a! to auto leci prosto na mnie. W tym momencie poczułem że coś mnie uderzyło w głowe, na chwile zrobiło mi się ciemno przed oczami (nie wiem czy mnie zamroczyło czy po prostu zamknąłem oczy) Na ułamek sekundy straciłem równowagę. Chwila niepokoju,myśl czy utrzymam motocykl, za mną słysze huk. Nie odwracam sie, walczę z motocyklem. Widzę jak Regina staje na poboczu, ja staję tuż za nią. Teraz sie odwracam i … widzę roztrzaskane BMW na środku drogi, leżace na dachu. Krzyczę do Reginy żeby podjechała kawałek do przodu i zaparkowała po lewej stronie na drodze dojazdowej. Parkujemy. Biegnę w strone samochodu. Może będe mógł pomóc. Nie wyobrażam sobie, że ktoś z takiego wypadku może wyjść z życiem. Podbiegam do auta, krótkie pytanie do gapia”Kierowca?” On mi pokazuje gościa chodzącego wokól wraku i zbierającego swoje rzeczy. Ulga.

To że cała nasza trójka żyje to wg mnie cud. Dziekuję Bogu i naszym Aniołom Stróżom. Reginie należą się brawa za zimną krew i decyzję która uratowała jej życie. Wydaje mi się,  że kazda inna decyzja skonczyła by się wypadkiem. Ja mogę sie cieszyć że jechałem tak blisko jej, mimo, że na ogół nie uważam takiego sposobu jazdy za prawidłowy. Gdybym znajdował się metr dalej, BMW spadło by mi na głowe. A tak, oprócz dziury w kasku nic się nie stało.

Reszta trasy przebiegła bez przygód i miło i miło. Wiara w cuda i św Krzysztofa pozostała. Traska Poznań – Chojnice – Miastko – Wałdowo – Białogard – Ustr.Morkskie – Koszalin – Wałdowo – Szczecinek – Czarnków – Szamotuły – Poznań ZALICZONA. W sumie 803 km w weekend.

Zaczynamy życie od początku.