img_0019_wynikGS-y BMW nigdy nie były zbyt piękne, jednak ten coś w sobie ma. Nie jest już tak toporny, jak jego poprzednik R1150GS Adventure (którego miałem okazję też dosiadać). Sylwetka wydaje sie smukła. Nie jest to może ideał piękności, ale trudno o nim powiedzieć, że jest brzydki.


Przymiarka
Usiadłem. Lekki? Dlaczego on jest taki lekki? Wydaje się, jakby ważył o połowę mniej od R 1150 GS Adventure, mimo że zupełnie na to nie wygląda. Bez problemu daje się nim huśtać to w jedną, to w drugą stronę. Jest dobrze.

Start
Oj. Jest kop. Potężny kop. Nadmiar mocy poczułem zaraz na pierwszych pasach, jakie napotkałem. Motocykl uciekł mi spod tyłka, ale dałem radę go opanować. Ciągnie od samego dołu. Koło przednie przy ostrzejszym dodaniu gazu unosi się ku górze. O dziwo nie czuć charakterystycznego dla bokserów BMW drżenia i rzucania na boki. Czuję, że to będą piękne chwile.

Miasto
Początek mojego spotkania zaczynam od przeciskania się w korkach. Idzie mi to nadzwyczaj łatwo. Wydawało mi się, że podobnie jak w GS1150 będę musiał korki omijać poboczami. Nie. R1200GS bez problemu wciska się między auta. Lekkość manewrowania bardzo mnie zaskakuje. Szerokość motocykla pozwala na bezproblemowe wepchnięcie się tam, gdzie GS1150 Adventure nie odważył bym się wjechać. Tory tramwajowe przestały istnieć. Nie czuję ich zupełnie. Jednak pierwsze spotkanie z mocnymi nierównościami i kostką brukową mnie zaskakuje. GS pokonuje te przeszkody łatwo, lecz komfortu jakoś brak. Sztywne zawieszenie daje mi w kość. Aż chce się wstać na podnóżki.

Autostrada
Przyszedł czas na sprawdzenie prędkości. Na pierwszy rzut oka widać że GS nie jest stworzony do jazdy po autostradach, ale czy na pewno? 150 km/h osiąga w chwilę. 170 km/h, jest miło, tak można jechać długo. 200 km/h, pochylam się, aby schować się za owiewkę. Można jechać, aczkolwiek na dłuższą metę jest to bardzo męczące. Po podniesieniu regulowanej szybki na maksa, okazuje się że dużo mniej wieje, jednak ciężko jest osiągnąć 200 km/h. Mimo wszystko jest to chyba jeden z najszybszych motocykli enduro obecnie produkowanych.

Polskie drogi
Ten motocykl był produkowany chyba z myślą o naszych krajówkach. Koleiny, dziury, żwirki i tego typu przeszkody pokonuje z łatwością taką samą, z jaką ja wypijam pierwsze piwo na imprezach. Wyprzedzanie aut to rozkosz. Potężny moment obrotowy sprawia, że manewr ten wydaje się być wręcz dzieciną zabawą. Prędkość podróżna 160-170 km/h pozwala na wygodne pokonywanie wielu kilometrów. Jedyne co mi przeszkadzało, to sztywne zawieszenie, które nawet po przeregulowaniu na „soft” sprawiało że pośladki bolały. Jednak pokonując z taką łatwością kolejne dziury i niespodzianki drogowców, zapominasz o braku komfortu. W końcu to motocykl a nie limuzyna.

Teren
Jestem totalnym amatorem terenu. I mimo że zdarzyło mi się troszkę pojeździć po terenie, który dla mnie był bardzo „hard” i mimo że od czasu do czasu zapuszczałem się w górki i lasy przy Warcie swoją crossową CZetą, nie mogę o sobie powiedzieć, że umiem jeździć po terenie. Dla człowieka o takich umiejętnościach jazdy GS jest za duży i za mocny na to, żeby wjeżdżać w ostry teren. Lekkie pagórki, piasek, trawa, żwirek „bierze się” bez problemu. Po pokonaniu kilku przeszkód troszkę większych, odniosłem wrażenie, że gdybym potrenował i nauczył się obsługi terenowej tego motocykla, ostry wręcz crossowy teren, też by przestał być straszny.

Podsumowanie
Co to dużo mówić. Adventure był moim ideałem, bo udało mu się połączyć wszystko, co dobre w sportowych turystykach z tym, co oferują enduro. Jednak miał sporo wad. R1200GS to R11500GS Adventure bez tych wad. Jak dla mnie jedyną wadą tego motocykla jest jego cena. Niestety, spełnienie marzeń musi kosztować.